Galeria zdjęć filmu Wojna polsko ruska (2009) - Zbuntowany chłopak, Andrzej, spotyka na swojej drodze niezwykłe kobiety. Wiadomości filmu Wojna polsko ruska (2009) - Zbuntowany chłopak, Andrzej, spotyka na swojej drodze niezwykłe kobiety. "Usta Putina" znowu nawołują do rozpętania wojny światowej. Czołowy rosyjski propagandysta gorąco zachęca Kreml do zaatakowania Polski i paru innych krajów NATO. Sorry, ale ja nie rozumiem przekazu Był w ogóle jakiś? Czy to tylko psychodeliczna plątanina o niczym? W głównej warstwie narracyjnej opowiada o przygodach dresiarza Silnego z pięcioma kolejnymi dziewczętami. Jednocześnie stanowi nadrealistyczną alegorię polskiej tożsamości narodowej w rzeczywistości małego miasta w województwie pomorskim. Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. Autor: Lech Moliński, 25 kwietnia 2009 Terry Gilliam doczekał się polskiego odpowiednika. Jest nim Xawery Żuławski. Ponoć nieprzekładalna na język filmowy "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" Masłowskiej okazała się wspaniale wybrzmiewać w filmowej rzeczywistości. Dzięki Xaweremu Żuławskiemu. Niezwykle wyczekiwana adaptacja najgłośniejszego literackiego debiutu ostatnich lat spełnia pokładane w niej nadzieje. Pełen wirtuozerskich scen, mięsistych dialogów i ukrytych na dnie obserwacji na temat współczesności film na podstawie powieści wejherowskiej pisarki to coś, czego polskie kino dotychczas nie widziało. Najtrudniej jest, pisząc o "Wojnie polsko-ruskiej" podążyć za sferą fabularną. Ciąg epizodów łączy ze sobą postać Silnego (Borys Szyc z wygolonymi włosami, brwiami i rzęsami), którego oglądamy podczas spotkań z czterema kobietami: Magdą (Roma Gąsiorowska), Andżelą (Marta Strzelecka), Nataszą (Sonia Bohosiewicz) i Alą (Anna Prus), przeplatanych autotematycznymi pojawieniami się Doroty Masłowskiej, pardon: Masłoskiej. Każda z nich reprezentuje inny typ kobiecości, oczywiście, odpowiednio skarykaturyzowany. Ala to dziewczyna ze szkółki niedzielnej, która też kiedyś też chciała się buntować, nawet myślała o ścięciu włosów, ale mama - na szczęście! - ją powstrzymała. Natasza nosi bamberę z naszytą flagą Polski, rzuca mięsem na zawołanie i ogólnie można by nią dzieci straszyć. Respekt do niej czuje nawet hardy i dzielny Silny. Andżela to dziewica, ekolożka, poetka, myślami o samobójczej śmierci wypełniająca każdą wolną chwilę. Najistotniejsza w całej opowieści jest Magda, była partnerka głównego bohatera, temperamentna i niezwykle urodziwa, a jednocześnie niestabilna psychicznie, jak również i wszyscy pozostali uczestnicy ekranowej sieczki spod ręki Masłowskiej i Żuławskiego. Lichy konstrukt fabularny stanowi jedynie przyczynek do poczynienia tabunu obserwacji na temat dzisiejszych czasów. Poszczególne epizody zlewają się, przeplatają między sobą, wytarte zostają jakiekolwiek granice między jawą a snem, między fikcją a rzeczywistością. W pierwszej chwili można mieć wrażenie bełkotliwego charakteru całości. Rzeczywiście filmowy galimatias stylów, konwencji, narracyjny chaos można określić mianem bełkotu, ale jeśli tak, to bełkotu kontrolowanego. Niezborna i nie poddająca się kontroli opowieść w gruncie rzeczy jest przez młodego Żuławskiego znakomicie trzymana w ryzach. "Wojna polsko-ruska" ani na moment nie wymyka się twórcy "Chaosu" z rąk, a wszystkie pozornie rozbijające jedność filmu zabiegi formalne i narracyjne wraz z pojawieniem się napisów końcowych (i po upływie stosownego czasu na odnalezienie się w strukturze opowieści) zaczynają nabierać sensu. Może nie całkiem jednoznacznego, ale od dzieł sztuki trudno oczekiwać poddawania się zamkniętej interpretacji. O tym, że wspólne dokonanie Xawerego Żuławskiego i Doroty Masłowskiej nie wszyscy określą mianem dzieła, nie trzeba nikogo przekonywać. Przebicie się przez warstwę pierwszą filmu, tę którą widzimy, bez przeprowadzenia głębszej refleksji, niekoniecznie okaże się wyzwaniem, jakiemu kohorty polskich widzów będą chciały stawić czoła. Jeśli ktoś zada sobie trud wdarcia się pod paznokieć historii, nie może pozostać nieusatysfakcjonowany. W czasach wyczerpania klasycznej narracji eksperyment z formą stanowi pierwszy krok do powiedzenia czegoś ważnego poprzez swoje dzieło. Sama pusta forma, co stanowi dominującą liczbę przypadków, nie doprowadzi jednak do ponownego napełnienia wyczerpanych schematów. Żuławski z Masłowską mają tego świadomość. Na ekranie atakuje nas, serwowana w tempie turbo, akcja - towarzyszymy dresiarzowi Silnemu w jego zmaganiach z życiem, a wszystko podane zostaje przy użyciu zaburzenia chronologii narracji, retrospekcje i futurospekcje są na porządku dziennym, przy czym nie jest całkowicie oczywiste rozróżnienie, które fragmenty filmy oznaczają podróż w przeszłość, które wycieczkę do przyszłości, a co jest tu i teraz. Literacki pierwowzór zawdzięcza swoją sławę w dużej mierze niesamowitemu wyczuleniu Masłowskiej na warstwę dialogową naszej rzeczywistości. Pisarka z jednej strony odwzorowuje język ulic, język młodzieży, jednocześnie tworząc własną wersję polskiej mowy. Wydawało się, że akurat tej warstwy formującej książkę nie da się przełożyć na film. Tymczasem niewykonalne z pozoru zadanie stało się podstawową siłą napędową ekranowej opowieści, apogeum osiągając w epizodzie bitwy na walkie-talkie Lewego i Silnego, choć również dialogi rzucane przez Sonię Bohosiewicz czy stylizowane na głupawą blondynkę teksty w wykonaniu Romy Gąsiorowskiej. Spod tej oprawy wydostaje się - co stanowi największą wartość - spora ilość obserwacji świeżych, spostrzegawczych obserwacji. Film staje się komentarzem naszej bełkotliwej współczesności, choćby poprzez przybranie takiej formy. Możemy przyjrzeć się małomiasteczkowym realiom, nudzie i marazmowi, jaki dotyka młodych ludzi zmuszonych do gnicia w zapyziałych polskich dziurach. Ponadto podpatrujemy proces twórczy i zarazem zaglądamy w wyobraźnię autorki (kolejna płaszczyzna - film o tworzeniu świata przedstawionego, w tym przypadku powieści). Jest jeszcze publiczność jałowego i spłaszczonego spektaklu, czekająca na show i sensację. Po seansie chce się powiedzieć: A to Polska właśnie! Słów kilka należałoby rzec również o aktorstwie, będącym prawdziwym atutem "Wojny polsko-ruskiej". Należy dziękować Opatrzności, że Erykowi Lubosowi nie zgrały się terminy i ostatecznie Silnego zagrał - zaproponowany przez Masłowską - Borys Szyc, który z powierzonego zadania wywiązał się fenomenalnie. Jego wysokie umiejętności aktorskie nie są tajemnicą, ale mimiczna sprawność w filmie Żuławskiego i zdolność do przykuwania uwagi przez bite 90 minut, to osiągnięcia, które należy szczególnie pochwalić. Wreszcie poza Teatrem Rozmaitości i etiudami studenckimi wykorzystany został ogrom talentu Romy Gąsiorowskiej, która jako Magda buzuje emocjami, fascynuje, uwodzi i piekielnie trafnie oddaje moc dialogów. Niespodzianką jest Michał Czernecki. Jako Lewy bawi i intryguje, sprawdza się w roli dresiarza. Świetny występ Soni Bohosiewicz nie dziwi tak bardzo, jak w przypadku Czerneckiego, bo znana z "Rezerwatu" aktorka niejednokrotnie pokazywała już aktorski pazur. Tutaj mamy do czynienia z wulkanem energii, kipiąca od negatywnych emocji Natasza wibruje niepokojącym soundem zaćpanej degeneratki. Szalona jazda bez trzymanki, jaka staje się udziałem widza, nie ma odpowiednika w polskiej kinematografii. W pewien sposób Xawery Żuławski "Wojną polsko-ruską" kontynuuje filmowe tradycje ojca, również balansującego na cieniutkiej linie, rozpiętej między geniuszem a pseudointelektualnym bełkotem, między głębią a banałem. Pesymistyczna w wymowie adaptacja Masłowskiej ogrywa, na szczęście, swój ponury przekaz potężną dawkę ironii, sarkazmu i dystansem twórców do prezentowanej odbiorcy opowieści. Podobnie było w piętnującym biurokracyjny system "Brazil" Terry'ego Gilliama. Jednak duet Żuławski-Masłowska nie kopiuje. "Wojna polsko-ruska" to dzieło osobne, w którym dokonano niemożliwego i jeszcze da się to z zainteresowaniem oglądać. Czyżby polski film roku? ....................................................................................................... Autor: Maksymilian Nowicki, 23 maja 2009 Dorota Masłowska w książce z 2002 podzieliła krytyków, a teraz zanosi się na to, że tę samą rolę przyjmie Xawery Żuławski dzięki ekranizacji tegoż dzieła. Po pierwsze, zdolna ekipa aktorów młodego pokolenia (w tym dwa polskie talenty ostatnich lat - Roma Gąsiorowska i Sonia Bohasiewicz ) jest tym, bez czego film wiele by stracił. Do kunsztu Borysa Szyca nie trzeba chyba nikogo specjalnie przekonywać. Aktorzy grają nad wyraz, ale przecież takie było zamierzenie - karykatura polskich zachowań i nieudolności językowych wypada tu brawurowo. Obśmiewane jest wszystko, od stosunku do polityki, stosunku sensu stricte i stosunku do stosunku, po wyrażanie własnego zdania, hipokryzję, modę, subkulutury, kończąc na kompleksach, uzależnieniach i małostkowości. Brak fabuły, łamanie zasad składni tekstowej, totalna anarchia przypominająca niepokojąco bełkot - książka była się w stanie przed tym obronić (a nie jest to znowu takie oczywiste w świecie literatury), dlatego tym bardziej jest w stanie to zrobić film, gdzie konwencje łamane są od lat. Do tego stopnia, że w skali światowej "Wojnę..." niekoniecznie można nazwać oryginalną. Zabawy z chronologią, motyw filmu w filmie, duży ładunek psychodelii i pozornego kiczu... Te znane na świecie zabiegi już w Polsce nie są tak często stosowane i dlatego oryginalność powinna być siłą filmu, przebijającą się przez naszą podwórkową kinematografię marazmu. Film jest smakowicie nierealny, teledyskowy, czujemy że to wszystko nie trzyma się kupy, choć technicznie skrojony jest na wysokim poziomie. Sam bohater odczuwa "brak świadomości", rozpaczliwie pytając w pewnym momencie: "Czy ja żyję?". Ten umowny świat w końcu wali się na naszych oczach, a Masłowska, genialnie beztroska, sepleniąca mała dziewczynka, ukazuje się nam jako stworzyciel tego świata. Brzmi niedorzecznie? Ten film jest tak inny, że chce sie go oglądać, a widz nigdy nie wie, czy jego śmiech jest właściwy. Czytelnictwo wśród młodego pokolenia, powiedzmy sobie szczerze, jest w naszym kraju zjawiskiem niszowym, a dzieło Masłowskiej, co by o nim nie mówić, było jednak trochę alternatywne. Żuławski z kolei robi film mimo wszystko popowy, komercyjny (efekty specjalne, dynamizm akcji, efekciarstwo sytuacyjne). Do czego zmierzam - film się dobrze sprzeda, ludzie będą się bawić, ale jaka część widowni go zrozumie? Sama Masłowska boi się że "teraz ludzie będą ściągać z tego filmu teksty i dzwonki na komórkę". Obawiam się, że to prawda. Jako fan książki muszę powiedzieć, że jakkolwiek część najważniejszych cytatów prześliznęła się do filmu, to spora ich liczba już nie, dostało się za to kilka tych niekoniecznie ciekawych. Jestem świadom, że w tej kwestii wiele nie dało się zrobić, niestety taki już los ekranizacji... A propos ekranizacji - jest to ekranizacja dosyć nietypowa, bo w treść akcji Żuławski wplótł sceny z życia prawdziwej Masłowskiej. Czyżby stwierdził, że jego dzieło jest zbyt klarowne? :) "Wojna polsko-ruska" nie może zaskoczyć fabułą, bo takowej nie posiada (nawet jeśli by się pojawiła - nie miała by znaczenia). Ten film to głównie szary obraz subkultur naszego społeczeństwa - hermetycznych środowisk, w których wydarzeniem dnia jest bójka dwóch meneli, a których mieszkańcy mechanicznie posługują się strzępami zasłyszanych zdań i zachowań, sami w głowach mając mentalny śmietnik, powstały poprzez miejsce w którym żyją i używki, które zastępują im płatki na śniadanie. To też popis aktorski Szyca, Gąsiorowskiej i reszty. To, w końcu, wydarzenie na rodzimym rynku. {"type":"film","id":298581,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Wojna+polsko-ruska-2009-298581/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Wojna polsko-ruska 2010-02-06 16:42:18 powinny być napisy w momencie, gdy się wypowiada. szeleszczący feflun. ButtermadeRose A co zabrakło inteligencji, żeby się domyślić co ona mówi. Staropolskie porzekadło mówi "Mądrej głowie dość dwie słowie". W twoim przypadku pasuje idealnie. :( alpagaSatana Lubiąc mieć niezakłócony przekaz, wybieram właśnie się nie domyślać. Co zabrakło inteligencji, by mieć większe apiracje niż mycie nóg Kwaśniewskiej? W sumie znasz siebie lepiej i wiesz do czego tylko się nadajesz...i na ty nie kiepskim przykładem, nie ma nic wspólnego z niesłyszeniem niezrozumiale wypowiadanych słów. Poczytasz, może odbioru. ButtermadeRose Paradoksalnie to autorka ksiazki na ktorej bazuje scenariusz filmu byla najslabszym jego elementem. Sceny w ktorej owa Dorotka pojawiala sie na ekranie sa najgorszymi w filmie, dziewczyna nie ma za grosz dykcji i nie pasowala kompletnie do obrazu. aPosing O.. matko jacy wy jesteście przeciętnie nudni, aż do bólu głowy. Czy w filmie nie może być tak jak w życiu, przecież ludzie są tacy i śmacy. W filmotece są całe kilometry filmów z aktorami ulizanymi, z piękną dykcją, wypudrowanymi, o nienagannych rysach twarzy, świetnych figurach itd. Zajadając się samymi łakociami można się wreszcie wyrzygać,a od czasu do czasu warto zjeść też trochę kapusty kiszonej i popić szklanką soku z cytryny. Zycie nie może być monotonne, bo przestaje być ciekawe. Masłowska do swojego surrealistycznego filmu pasuje idealnie, według mnie oczywiście, swoją wadą intryguje i nadaję niepowtarzalny klimat scenie. Rozejrzyjmy się dokoła siebie, zobaczymy pełno ludzi z rozmaitymi wadami, dlaczego w filmach mają występować tylko ludzie idealni pod każdym względem. Takie myślenie, to jest po prostu anachronizm i ciemnota. Ja Masłowskiej nie wróżę kariery aktorskiej z zupełnie innej przyczyny, a mianowicie takie, że prawdopodobie ona sama jej nie planuje i wcale nie chce! meelo ocenił(a) ten film na: 1 alpagaSatana albagaSatana: Owszem - ludzie są "tacy i śmacy", ale czym innym jest świadomy zabieg reżysera, a czym innym po prostu fatalna dykcja. Masłowska - jak już miała takie parcie, by się pojawić w tym filmie - mogła przecież to zrobić w jakimś epizodzie, niekoniecznie się odzywając lub wypowiadając góra jedno/dwa - jak dla mnie - poziom jej gry wpisuje się w poziom Jej twórczości, zaskoczenia więc wielkiego nie ma. meelo Straszne parcie na szkło, aż raz wystąpiła w filmie przez parę minut! Notabene, to fajnie było zobaczyć Masłowską bezpośrednio w filmie, który był zrobiony zresztą na podstawie jej własnej znoszę ludzi pokazujących innym gdzie jest ich miejsce, w dodatku często na podstawie wyglądu, czy innych wad wrodzonych. To takie niskie, obleśne, buraczane, świadczące o małości i ciemnocie takich ludzi. meelo ocenił(a) ten film na: 1 alpagaSatana Te parę minut wystarczy, a brak dykcji, czy talentu aktorskiego nie jest żadnym odniesieniem się do "wad wrodzonych", czy szydzeniem z człowieka. Moja (i innych) ocena Masłowskiej ogranicza się tylko do jej działalności artystycznej. Tak więc, jak nie masz kontrargumentów - daruj sobie te "buraczane" i tym podobne epitety, bo wystawiasz świdectwo przede wszystkim samej sobie. meelo Jasne Ona jest bardzo kiepska artystycznie, za to ty jesteś Alfa i Omega w tej dziedzinie. Tylko czy ktokolwiek słyszał o tobie, czy coś stworzyłeś, bo widać, że umiesz tylko naśmiewać się z innych ! Sam sobie przeczysz. Napisałeś na początku, że przeszkadza ci jej wada wymowy i ktoś z taką przypadłością nie powinien występować przed kamerą, brać udział w filmie. To jawna próba dyskryminacji osób z wadą wymowy, przecież Masłowska nie myli tekstu, wypowiada swoją kwestie tak jak to było w scenariuszu, w dodatku jest to zabieg na pewno zamierzony przez reżysera. Następnie próbujesz odkręcić kota ogonem, że ty wcale nie masz nic przeciwko wadom wymowy, tylko Masłowskiej brak talentu aktorskiego. Ona tam zagrała nie z powodu talentu, tylko dlatego, że Masłowska jest tylko jedna i najlepiej tam pasowała. Widać więc sporą nie konsekwencję i brak logiki w tym co napisałeś. Jak nic masz ciągoty do uczenia innych jak powinni postępować i co robić, nie podoba ci się Masłowska, ok,ale to nie znaczy że masz monopol na rację. Wielu osobom wstawka z Masłowską w filmie bardzo się podobała, idealnie podkreśliła szalony klimat Wojny polsko-ruskiej. meelo ocenił(a) ten film na: 1 alpagaSatana Umiesz czytać ze zrozumieniem? I po co odwracasz kota ogonem kontynuując wycieczki osobiste. Wada wymowy może w ogóle kogoś na wejściu z kariery aktorskiej, podobnież jak np. wada wzroku z kariery kierowcy Twoją logiką zaproponowanie np. roli Bonapartego tylko białym aktorom będzie przejawem dyskryminacji wyzwól się z kompleksów - nikogo nie pouczam - tylko jak większość wyrażam swoją opinię. Notabene ciężar Twoich argumentów jest porażający: "Masłowska jest tylko jedna i najlepiej tam pasowała". meelo A kto jak nie Masłowska mógł zagrać najlepiej Masłowską. Poza tym aktor to nie lotnik, ani kierowca zawodowy, coś ci się pod kopułką to artysta, może wyrażać emocje i tworzyć przekaz nie tylko po przez idealną dykcję, jest wiele innych sposobów na to. Jak komuś się nie podoba jej dykcja to może jej nie słuchać, może wyjść, wyłączyć telewizor itp. Nawiązując do lotnika i kierowcy, tutaj rzeczywiście wzrok musi być dobry, bo zależy od nich życie i zdrowie. Pasażerowie samolotu czy autobusu nie wysiądą w trakcie podróży, gdy okaże się na 5 s. przed wypadkiem, że kierujący ma problem ze wzrokiem, ale co ma z tym wspólnego aktorka :0. Widzę, że pokutuje u ciebie staroświeckie przekonania, gdzie wszystko w sztuce musi być piękne, gładki i wyraziste, takie coś nazywa się obecnie kiczem !Jeżeli jednak nadal razi cię dykcja u aktorów, to zawsze pozostaje ci telewizja, wiadomości w radio itp, tam z racji potrzeb zatrudnia się osoby z dobrą dykcją. Ponieważ informacja jest tylko prostym przekazem, nie jest dziełem sztuki, jest sprawą czysto techniczną. Bonaparte jeżeli by seplenił, to naturalne byłoby obsadzenie w jego roli kogoś również sepleniącego. Jeżeli nadal tego nie rozumiesz, to jaj już ci tego jaśniej nie wytłumaczę, bo mi już ręce opadają. meelo ocenił(a) ten film na: 1 alpagaSatana No widzę że dekiel to Ty masz nieźle zaimpregnowany, bo w ogóle nie zrozumiałaś tego co napisałem. Trudno, nic nie poradzę - możesz sobie bredzic, że aktor to zawód, gdzie nie są wymagane pewne predyspozycje fizyczne. Twoją tajemnicą również pewnie zostanie skąd wydumałaś, że uważam iż w sztuce wszystko musi byc piękne i swoje łopatologiczne "rozrysowanki" prezentuj w miejscach mniej publicznych - mniejsze prawdopodobieństwo, że się ośmieszysz. meelo Usmiałam się jak norka gdy czytałam ten wasz dialog. Inna rzecz,że się zgadzam z opinią że film jest o... no własnie. O czym? Jakos wychowałam się w PRLu i za nic nie kumam o co w tej produkcji goni. A co do wątku Szyca? Czy pokazanie się nago swiadczy o wielosci aktora? No to Kryszak też jest wielki. (Inna rzecz, że rzeczywiscie bardziej go lubię niż Szyca). Poczekajmy z tym ocenianiem Szyca jeszcze parę lat. Bo jak tak dalej pójdzie to najwięksi aktorzy to będą ci, ktorzy dostaną się do szkoły aktorskiej. Cynizm nie czyni z człowieka do wątku filmu - poszłam obejrzeć na szczęscie sama. Jakbym namówiła mojego męża na obejrzenie go w kinie, to chyba by się ze mną rozwiódł za wyrzucanie pieniędzy w błoto. ButtermadeRose Zapewne wielkanocny zwyczaj obmywania przez papieża stóp biedaków, też jest podyktowany tym, że nie ma on większych aspiracji. ButtermadeRose Ja na przykład też nie do końca rozumiałam co ona mówi...Może jestem ciemna,pusta i w ogóle niedorobiona,bo zapewne to zaraz usłyszę, ale chyba przyznacie mi rację,że Masłowska mówiła dosyć niewyraźnie? smalldysia No i co z tego. Kiedyś były filmy nieme, a jedynym dźwiękiem była gra na fortepianie i jakieś dziwne odgłosy specjalne. Ludzie pomimo tego świetnie się bawili i wiedzieli o co w filmie chodzi. alpagaSatana Według mnie Dorota M. musiała się w tym filmie pojawić. To jej książka, to w jej głowie to wszystko się działo... Parcia nie miała bo była długo namawiana. To,ze sepleni, czy ma biedną dykcję jest według mnie in plus. Dodaje autentyzmu. Tak jak to,że Szyc ćwiczył i grał łysy... Poza tym w mojej opinii Masłowska wypadła świetnie... alpagaSatana Nie filozofuj już tak Niby skąd wiesz,że się tak świetnie bawili, byłaś tam? A niee, na pewno gdzieś przeczytałaś i teraz próbujesz na siłę pochwalić się głupią wiedzą pomimo tego, że nikogo ona nie interesuje...Wyluzuj, bo na razie na każdą napisaną wiadomość ty musisz mieć jakąś mądrą odpowiedź The End Witam, W polskim internecie krąży kilka historii związanych z historią polskich alkoholi. Jedną z takich historii jest polsko-radziecka wojna o wódkę o której tekst jest np TUTAJ. Poniżej jeden z chyba pierwszych tekstów prasowych dotyczących tego konfliktu z gazety „Fakty i mity” nr 42 z 2008 r. Mój brat, kiedyś kupił tą gazetę, był tam ten artykuł i mi wyciął 🙂 Polsko-ruska wojna wódczana Znani dokumentaliści z Hollywood zamierzają nakręcić film o roli wódki w cywilizacji. Chodzi głównie o dwie cywilizacje: rosyjską i polską. Przy okazji wyjdzie na jaw jedna z wielkich tajemnic PRL: polskie władze bezczelnie stawiały się „Ruskim” w kwestii wódki. Na gwiazdę filmu zapowiada się już europoseł Ryszard Czarniecki, który zwrócił na siebie baczną uwagę świata podczas batalii o definicję wódy. Na forum Parlamentu Europejskiego jak lew bronił wódki jako destylatu ze zboża i ziemniaków przed zakusami świętokradczych wielbicieli sfermentowanych owoców. Pasja i błyskotliwość posła bardzo Amerykanów zauroczyła. Stwierdzili oni: „Urzekła nas jego wypowiedź w europarlamencie, gdzie pytał, czy Francuzi zgodziliby się na produkowanie szampana ze śliwek, a Brytyjczycy na wytwarzanie ginu z moreli. Chcemy, by powtórzył ją przed kamerą”. Za film odpowiada producent słynnych, demaskatorskich dokumentów Michaela Moor’a – Jim… Czarnecki. Nie ma tu kumoterstwa, bo zbieżność nazwisk jest przypadkowa. Jednak najciekawsze jest co innego. Otóż jednym z wątków amerykańskiego filmu jest ciekawy epizod stosunków polsko-radzieckich: u nas, niestety, prawie zupełnie nieznany. Chodzi o polsko-rosyjską „wojnę wódczaną”. Reklama prasowa z 1981 r. Popularne dziś w pewnych kręgach zaklęcie, jakoby PRL była zaledwie pokraczną kolonią ZSRR zaludnioną „przez płatnych zdrajców pachołków Rosji”, dowodzi po prostu nieuctwa. Z niedawno opublikowanych w Rosji stenogramów z polsko-radzieckich negocjacji w październiku 1956 roku wynika niezbicie, że ówczesne władze Polski radzieckim towarzyszom ani nie ufały, ani nie darzyły ich miłością. Gomułka i Ochab stawiali się Chuszczowowi wyjątkowo uparcie. Oczywiście ZSRR trzymał nas mocno w objęciach, więc jakieś większe przewały nie wchodziły w grę. Ale prawdą jest, że w wielu dziedzinach wysoko postawieni Polacy prowadzili krecią robotę, sabotaż i akcje pod ogólnym hasłem „dopieprzyć Ruskim”. Jedną z tych dziedzin był sport, a kolejną handel zagraniczny. Najbardziej zaś widowiskowym antyradzieckim sabotażem była „wojna wódczana”, jaką Polska prowadziła z ZSRR na arenie międzynarodowej w latach 1977-1982. Jesienią 1977 roku grupa największych zachodnioeuropejskich i amerykańskich producentów wódki rozpoczęła kampanię mającą na celu pozbawienie radzieckiego monopolu spirytusowego praw do używania nazwy towarowej „vodka”. Motywowano to tym, że w ZSRR produkcję wódki rozpoczęto dopiero po 26 sierpnia 1923 roku, kiedy to anulowano dekret prohibicyjny (najmniej przestrzegany dekret w historii ludzkości) z grudnia roku 1917. Tymczasem w USA i Europie wódkę zaczęto wytwarzać już w latach 1918-1921, gdy uruchomiono wytwórnie emigracyjne Piotra Smirnoffa i innych producentów z carskiej Rosji. Ten atak Ministerstwo Handlu Zagranicznego ZSRR odparowało dość łatwo: wskazując, że ów dekret Lenina podtrzymał jedynie prohibicyjne rozporządzenia rządów carskiego i Tymczasowego, zatem w istocie potwierdził ciągłość monopolu spirytusowego na terytorium Rosji. Ale wówczas pojawiło się poważniejsze zagrożenie, i to ze strony najmniej oczekiwanej – bratniej Polski. Mianowicie Polska wykorzystała sytuację i zwróciła się do Międzynarodowego Arbitrażu Handlowego z wnioskiem o odebranie ZSRR praw do posługiwania się nazwą towarową „vodka” i przyznanie wyłącznych praw do tej nazwy Polsce. Umotywowano to faktem wcześniejszego rozpoczęcia produkcji wódki na terytorium Polski, w rozumieniu terytorium państwowego byłego Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Radzieckiego niedźwiedzia początkowo zatkało, a zaraz potem odebrano to jako żart. Jednak precedensowe postępowanie mające na celu ustalenie dat rozpoczęcia produkcji innych słynnych rodzajów alkoholi i przyznanie ochrony marki i nazwy (jak głośne genewskie zwycięstwo prowincji Cognac dzięki cudem odnalezionemu kwitowi z roku 1334) wskazywały na powagę sytuacji. Na początku roku1978 arbitraż dał stronom czas na zebranie dowodów. Strona radziecka zamówiła ekspertyzę archiwów u równie znakomitego co ekscentrycznego historyka Williama Pochlobkina, autora pomnikowej „Historii herbaty”, wydanej w roku 1968. W Polsce konsekwentnie, a niesłusznie nazywanego „Pochlebkinem”. Pochlobkin ukończył swą analizę wiosną 1979 roku. Dowiódł w niej (choć jego ustalenia później krytykowano), że wytwarzanie tożsamego z wódką trunku „gorzałka” rozpoczęto w Polsce, na terytorium dzisiejszej Ukrainy, nie około roku 1550, jak twierdzili Polacy, ale 1540. Wykazał również, iż produkcję wódki na terytorium Państwa Moskiewskiego rozpoczęto znacznie wcześniej – mianowicie pomiędzy rokiem 1448 a 1478. Rosyjska wódka byłaby więc jednym z najstarszych trunków wysokoprocentowych: pierwsze wzmianki o ginie pochodzą z roku 1485, a o szkockiej whisky – z roku 1494. W roku 1982 na podstawie przedstawionych dowodów sąd arbitrażowy oddali pozew Polski, zaś pracę Pochlobkina w formie monografii wydano po rosyjsku w roku 1991, a rok później po angielsku w Londynie i Nowym Jorku. Jest to oczywista potwarz i smuta dla dzielnego narodu polskiego, aż dziw, że niewymieniana cięgiem z zaborami, łagrami i 17 września. Cała sprawa jest jednak, ogólnie rzecz biorąc, tajemnicza. Samego Pochlobkina zamordowano w do dziś niejasnych okolicznościach w roku 2000. Wiktor Jerofiejew napisał wówczas żartobliwie, że niechybnie stoją za tym Polacy, którym Pochlobkin odebrał wódczany prymat. Zabawne, że owi Polacy o ciekawym epizodzie swej historii dowiedzą się z filmu… amerykańskiego. Innymi słowy, trochę szkoda, że na historię PRL mają teraz monopol ludzie pokroju Bronisława Wildsteina i historyków z IPN, którzy tamten czas postrzegają wyłącznie jednokolorowo – jako „ciemną noc okupacji”. Mamy bowiem sytuację paradoksalną: za Polski Ludowej o scysjach z „bratnim” Związkiem Radzieckim mówić nie wypadało – oficjalna przyjaźń musiała być jak monolit. Teraz zaś podobnym monolitem musi być „czarna legenda” PRL. A był to kraj, wbrew opinii Wildsteina, barwny i dość niezależny. Wiele przykładów tej niezależności wciąż czeka na dociekliwych historyków. Ale IPN takiej pracy raczej nie wesprze. Magda Hartman Artykuł przedstawia mniej więcej tą historię w wersji jaka funkcjonuje w internecie, zawiera wiele błędów, ale pytanie podstawowe brzmi – ile z tego jest prawdą? Czy taki spór był naprawdę? Znalazłem nowe materiały, które rzucają trochę światła na tą historię – przedstawię je w kolejnym wpisie dotyczącym tego tematu. Plakat przedstawiony powyżej sugeruje, że coś na rzeczy było. Swoją drogą sam film, o którym mowa w powyższym artykule powstał i zamieszczam go poniżej. Pierwotnie była dostępna także wersja z polskim napisami, ale teraz już jej nie ma. Wyborowej film bardzo się spodobał i zamówiła filmiki zatytułowane „From Poland with love” z Ingmarem w roli głównej, które dostępne są tutaj TUTAJ. (704) Witam Serdecznie na moich aukcjach. Przedmiotem aukcji jest oryginalna płyta CD: Wojna polsko-ruska Stan płyty wg poniższej kategorii: 5 5 - Płyta w stanie idealnym 4 - Płyta posiada kilka znikomych rysek, bez żadnego wpływu na odtwarzanie 3 - Płyta posiada średnią ilość rysek, bez żadnego wpływu na odtwarzanie 2 - Płyta posiada sporo rys, odtwarza bez problemu 1 - Płyta bardzo mocno porysowana, na niektórych odtwarzaczach może się zacinać -------------------------------------------------------------------------------------------------- Dodatkowe informacje o Płycie: ------------------------------------------------------------------------------------------------ Sprzedane filmy wysyłamy codziennie, odpowiedni zabezpieczone na czas transportu, do środka wkładamy coś miękkiego tak aby płyta w transporcie się nie porysowała. W przypadku płyty nowej w foli NA ŻYCZENIE możemy ściągnąć folię i zabezpieczyć płytę. Nie wysyłamy za pobraniem. Każdy kolejny film zwiększa koszt wysyłki o 1zł (NIE DOTYCZY WYSYŁKI KURIERSKIEJ GDZIE ILOŚĆ PRZEDMIOTÓW DO 5 KILOGRAMÓW NIE WPŁYWA NA CENĘ, POWYŻEJ 5 KILOGRAMÓW KOSZT USTALANY JEST INDYWIDUALNIE). Jesteśmy legalnie działającą firmą, do każdego zakupu dołączany jest paragon lub rachunek (na życzenie firm). Zakup na naszych aukcjach oznacza akceptację ww zasad. ZAPRASZAMY NA POZOSTAŁE NASZE AUKCJE. Siły rosyjskie poczyniły nieznaczne postępy na pograniczu obwodów charkowskiego, donieckiego i ługańskiego (jednostki ukraińskie zostały odepchnięte na zachód od Popasnej, do miejscowości na granicy obwodu donieckiego, są także spychane do Łymanu i Siewierodoniecka). Doszło do walk w Ternowej na południowych obrzeżach Charkowa, co należy wiązać z zabezpieczeniem przez Rosjan obszaru operacji w południowej części obwodu charkowskiego (w ostatnich tygodniach strona ukraińska zajmowała miejscowości na północ i północny wschód od Charkowa, pomiędzy stolicą obwodu a granicą rosyjską). W większości przypadków rosyjskie próby przełamania obrony ukraińskiej w Donbasie kolejną dobę kończyły się niepowodzeniem i stratami. Na pozostałych kierunkach działania Rosjan ograniczyły się do ostrzału i bombardowań, przy czym wzrosła intensywność ataków na przygraniczne rejony obwodów czernihowskiego i sumskiego (po raz pierwszy od przełomu marca i kwietnia celem rosyjskiej artylerii rakietowej była Ochtyrka, regularnie niszczona w pierwszych tygodniach wojny). Kolejną dobę celem rosyjskiego uderzenia rakietowego były obiekty wojskowe i kolejowe w okolicach Jaworowa w obwodzie lwowskim. Zaatakowane zostało również wojskowe centrum szkoleniowe „Desna” w obwodzie czernihowskim. W obu przypadkach rakiety spadły na obiekty, przez które przechodzi zachodnie wsparcie dla armii ukraińskiej. Według amerykańskiego Departamentu Obrony armia rosyjska zachowała większość ze 140 batalionowych grup taktycznych (BGT), które przeznaczyła do udziału w operacji. Na Ukrainie ma być obecnie zaangażowanych 106 BGT, przy czym największe zgrupowanie –

wojna polsko ruska gdzie jest feta